30 listopada 2011

"Spokojnie, to tylko miłość" - Dominika Kujawiak-Krakowiak

Kocha, lubi, szanuje, zdradza, nie chce, żartuje w tych kilku słowach mogłabym streścić uczucia towarzyszące bohaterce powieści „Spokojnie, to tylko miłość”. Nastroje dziewczyny zmieniają się jak w kalejdoskopie, raz jest szczęśliwa, raz zrozpaczona, innym razem wesoła, aby za chwilę stracić humor i być smutną. Ale jak tu reagować inaczej, kiedy podejrzewasz, że Twój mężczyzna Cię zdradza. Wiadomo, najłatwiej byłoby zachować honor i odejść z godnością, ale jeśli miłość do męża i szczęście synka są ważniejsze? Nie ma wyjścia, trzeba zacząć walczyć!
Bohaterką powieści jest Julia,  35-letnia żona Tymoteusza i matka małego Dominika. Szczęśliwa mężatka, której do niedawna jedynym zmartwieniem był upływający czas, pierwsze zmarszczki i dodatkowe kilogramy. Jej szczęśliwy świat wali się, kiedy odkrywa, że mąż ją zdradza. Julia postanawia zawalczyć o ukochanego Tymka i nie dopuścić, aby romans doprowadził do rozpadu ich małżeństwa. Dziewczyna opracowuje chytry plan: zostanie osobistą instruktorką aerobiku kochanki męża, zaprzyjaźni się z nią i pozbędzie raz na zawsze. Plan wydaje się być idealny, jednak nieoczekiwanie dziewczyny faktycznie stają się przyjaciółkami, a zdarzenia, które temu towarzyszą doprowadzają do zaskakujących zwrotów akcji. Jakich? Tego nie zdradzę, powiem tylko, że będzie się działo!
„Spokojnie, to tylko miłość” to pierwsza powieść Dominiki Kujawiak-Krakowiak i muszę przyznać, że całkiem udana powieść. Intryga, szybka akcja, a to wszystko okraszone dużą dawką poczucia humoru, co sprawia, że książkę się pochłania bawiąc się przy niej wyśmienicie. I chociaż początkowo byłam nieco zniesmaczona wulgaryzmami określającymi kochankę męża (Julia nie przebiera w słowach), o tyle z czasem przestało mi to przeszkadzać, zwłaszcza, że pewnie każda z nas reagowałaby podobnie widząc swoją potencjalną rywalkę. Książka jest życiowa, a sytuacje, które spotykają Julię mogą się przytrafić każdej z nas, co dodaje powieści wiarygodności. I chociaż od połowy akcja zaczyna być przewidywalna to i tak nie przeszkadzało mi to w miłym spędzeniu czasu z lekturą.
Podsumowując, jeśli macie ochotę na spędzenie miłego popołudnia z książką, chcecie się pośmiać, czy też pozbyć się chandry, „Spokojnie, to tylko miłość” będzie do tego odpowiednia. Polecam!

Ocena: 5 / 6
Wydawnictwo: Novae Res
Okładka: miękka
Ilość stron: 253

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Innowacyjnemu Novae Res.
 

27 listopada 2011

"Prowansalski balsam na złamane serca" - Bridget Asher

„Miłość nie ma końca. Smutek może prowadzić do miłości. Smutek to historia miłosna opowiedziana do końca, tak jak i miłość to dzieje smutku opowiedziane do końca. W każdej dobrej historii miłosnej kryje się wiele rozmaitych miłości” (s. 391).
Czy każdy smutek może przemienić się w radość? To z pewnością zależy od rodzaju smutku, lale w myśl zasady, że po deszczu zawsze wychodzi słońce, możemy przyznać rację Autorce i zgodzić się z nią co do tego stwierdzenia.
Prowansalski balsam na złamane serca to historia miłosna z Prowansją w tle. Jak przyznaje Autorka, powieść miała na celu przedstawienie głodu uczucia, tak drogiego każdemu, kto je stracił. Czy się jej udało? O tym za chwilkę. Bohaterką, a zarazem narratorką powieści jest Heidi – trzydziestokilkuletnia wdowa i matka małego Abbota. Pogrążona w rozpaczy po tragicznej śmierci ukochanego męża z każdym dniem coraz bardziej zatraca się w smutku i tęsknocie za zmarłym Henrym. Widzi go w każdym momencie swojego życia, w oczach synka, w sylwetce mężczyzny mijanego na ulicy, ale przede wszystkim we wspomnieniach, które pielęgnuje i niepozwana im odejść. Chcąc zapobiec dalszej rozpaczy córki matka Heidi wysyła ją do Prowansji, gdzie kobieta ma się zaopiekować rodzinnym domem słynącym z cudów i posiadającym magiczną moc leczenia złamanych serc. Co przyniesie ta podróż? Czy dom uleczy złamane serce Heidi? Czy prowansalskie klimaty ukoją jej rozpacz i pomogą powrócić do równowagi? Kim jest czarujący Julien i jaki sekret skrywa matka Heidi? Tego tylko możecie się domyślać, do chwili kiedy książka nie wpadnie w Wasze ręce, bo ja więcej nie zdradzę.
Prowansalski balsam… to powieść napisana przez kobietę dla kobiet, co nie znaczy, że mężczyźni nie odnajdą w niej czegoś wyjątkowego. Niemniej jednak książka skupia się głównie na przeżyciach, uczuciach i przemyśleniach uchwyconych z kobiecego punktu widzenia. Jak straszne jest życie ze świadomością, że na zawsze straciłaś miłość swojego życia, człowieka, którego kochałaś najbardziej na świecie? Jak straszne jest uczucie, że już nigdy nie spojrzysz w jego oczy, nie poczujesz jego dotyku, nie usłyszysz jego głosu? Jak dalej żyć? Tym trudniej, kiedy spoglądają na ciebie smutne oczy dziecka – Waszego dziecka, dla którego pozostałaś całym światem, a które boi się, że i Ciebie może stracić. Te wszystkie uczucia towarzyszą Heidi każdego dnia, a my nie mogąc jej pomóc, mimowolnie współczujemy jej z całego serca. Czy zatem głód uczucia został przedstawiony? Po mistrzowsku, jeśli w ogóle można tak powiedzieć w stosunku do tej tematyki.
Książka Bridget Asher jest klimatyczna, już sama okładka nastraja i obiecuje ciekawą podróż w nieznane. Czy dacie się porwać i zaczarować Prowansji, malowniczym krajobrazom, czystemu powietrzu i wyśmienitemu jedzeniu, pachnącemu bazylią, tymiankiem i kolendrą, zależy tylko od Was. Od siebie dodam tylko, że warto się przekonać, że każdy smutek może jednak przemienić się w radość.



Ocena: 5 / 6


Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Okładka: miękka ze skrzydełkami
Ilość stron: 412


Książka jest wygraną w konkursie Smaki Prowansji organizowanym na portalu Lubimy Czytać.

18 listopada 2011

"Córki hańby" - Jasvinder Sanghera

O czym marzyłaś mając szesnaście lat? Wakacyjny wyjazd z przyjaciółmi, pierwsze prawdziwe perfumy, przystojny chłopak u boku? Szkoła, przyjaciele, zakupy z koleżankami, słuchanie muzyki, pierwsze miłości to rzeczy, o których myśli niemal każda nastolatka w tym wieku. Czasy się zmieniają, świat pędzi do przodu, a mimo to pewne rzeczy pozostają bez zmian, wszystkie nastolatki bez wyjątku chcą się cieszyć wolnością, marzą o księciu na białym koniu, jednak ostatnią rzeczą o jakiej myślą to małżeństwo w wieku kilkunastu lat.
Córki hańby to książka przedstawiająca historie nastoletnich Azjatek urodzonych i dorastających w Wielkiej Brytanii, a wychowywanych zgodnie z kulturą muzułmańską, gdzie wymuszone małżeństwo jest na porządku dziennym, a zabójstwa honorowe to coś normalnego. Poszczególne historie wstrząsają czytelnikiem, bo chyba nie można obojętnie reagować na sytuację kiedy nastolatka ucieka z domu bo rodzice chcą ją zmusić do małżeństwa z obcym człowiekiem za co zostaje bestialsko zgwałcona, a później zamordowana tylko dlatego, że swoją ucieczką miała czelność splamić honor rodziny. Nie można ze spokojem czytać o tym, że zazdrosny mąż skatował kijem baseballowym swoją żonę, a gdy miał pewność, że nie dziewczyna nie żyje tym samym kijem zabił swoją trzyletnią córeczkę i czteroletniego synka tylko dlatego, że miał podejrzenie, że żona go zdradziła. Jeszcze bardziej bulwersująca jest kara wymierzona za tę zbrodnię, 8 lat pozbawienia wolności, którą brytyjski sąd tłumaczył różnicami kulturowymi dopuszczającymi w kulturze muzułmańskiej zabójstwa honorowe. Szokujące prawda!? Powyższe historie to krople w morzu spośród tych, które przytacza Autorka. Wszystkie są wstrząsające i niewiarygodne, tym bardziej, że mają miejsce w europejskim, cywilizowanym kraju.
Jasvinder Sanghera to urodzona w Wielkiej Brytanii współzałożycielka organizacji Karma Nirvana działającej na rzecz kobiet, które uciekły przed przymusowym małżeństwem. Jasvinder jak nikt inny rozumie kobiety, którym niesie pomoc, gdyż sama uciekła przed przymusowym małżeństwem, a swoją historię spisała w książce „Zhańbiona” .  Nie czytałam tej książki, co jednak nie przeszkadzało mi w odbiorze Córek hańby, w których Autorka tylko nadmienia o swoich doświadczeniach, skupiając się jednak na dziewczynach, które trafiły do Karmy Nirvany. Historii podopiecznych brytyjskiej organizacji jest tak dużo, że czasami gubimy się kto jest kim i co się komu przytrafiło, ale zwalam to na karb obcobrzmiących imion bohaterek. Co ciekawe, coraz liczniejszą grupę stanowią młodzi mężczyźni zgłaszający się po pomoc, którzy również uciekli przed małżeństwem zaplanowanym przez rodziców. Strach, rozczarowanie i tęsknota za rodziną, która w imię honoru często wyrzeka się uciekiniera, to uczucia, które przez wiele lat towarzyszą osobom, które odważyły się uciec. Bicie, upokorzenia, gwałty, ubezwłasnowolnienie to metody stosowane przez rodziców wobec krnąbrnych córek, które ośmielają się im przeciwstawić. Ile jest ofiar przemocy cierpiących gdzieś w czterech ścianach, które nie mają szansy na ratunek? Tego Karma Nirvana nie jest w stanie zliczyć, przeraża jednak fakt, że w XXI wieku zdarzają się takie sytuacje.
Podsumowując, Córki hańby to książka, po którą warto sięgnąć, aby uświadomić sobie ile mamy szczęścia mogąc decydować o własnych wyborach. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko zgodzić się ze słowami zamieszczonymi na okładce, że książka otwiera oczy na okropności, będące udziałem niektórych kobiet. Polecam!

Ocena: 5 / 6
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Okładka: miękka
Ilość stron: 286

8 listopada 2011

"W łóżku z ..." - opracowanie zbiorowe

„Na co czekasz? Wskakuj do łóżka z… książką. Satysfakcja gwarantowana.” – taką oto zachęcającą notkę przeczytać możemy na rewersie książki „W łóżku z …”. Czy poczułam tą gwarantowaną satysfakcję i czy było warto zabrać tę książkę do łóżka, o tym opowiem Wam za moment, ale najpierw nieco o książce.
„W łóżku z…” to zbiór kilkunastu opowiadań, przesyconych erotyzmem, zmysłowością, żądzą i wszystkim tym, co wiąże się z seksem. Jako, że autorkami opowiadań są, jak podaje wydawca, znane bestsellerowe pisarki (chyba jednak nie takie znane, skoro nie kojarzę ani jednej z nich, a już jakiejkolwiek książki, którejkolwiek pani tym bardziej, ale to może świadczy wyłącznie o mojej ciemnocie dotyczącej bestsellerowych pisarek) tak więc opowiadania są bardzo zróżnicowane. Jedne lepsze, drugie gorsze, ale wszystkie o tej samej seksualnej tematyce. A więc, z kim do tego łóżka? Z obleśnym , zapijaczonym pisarzem ukrywającym się w pustelni, z profesorem w ramach eksperymentu naukowego, z młodym pomocnikiem na farmie męża, z ogrodnikiem, z  dawnym znajomym spotkanym na delegacji, z przypadkowo poznanym przystojnym nieznajomym, czy chociażby z własnym mężem udając, że to Wasz pierwszy raz. Hmm… wybór tak szeroki i nieprzewidywalny, jak nieprzewidywalne są fantazje Autorek.
Czy poczułam satysfakcję z lektury? No cóż, mam mieszane odczucia, jedne opowiadania  mi się podobały, bo były napisane ze smakiem i pomysłem, a przy tym z lekką nutką pikanterii, inne wręcz przeciwnie, ordynarne i bez smaku. Czy zatem polecam tę książkę? Tak, jeśli ktoś lubi taką tematykę, ale bardziej w ramach „podczytywajki”, a nie książki na miłe leniwe popołudnie.

Ocena: 3 / 6
Wydawnictwo: Świat Książki
Okładka: miękka
Ilość stron: 351

3 listopada 2011

"Surowe pożywienie" - Natalia Rose

Czy istnieje dieta cud? Nad tym głowiła się już niejedna odchudzająca się osoba, a niejeden autor kolejnej super diety usiłował przekonać wszystkich, że to jego sposób jest najlepszy na zrzucenie nadmiernych kilogramów. Ale czy komukolwiek się udało? Czy po świecie chodzą jedynie piękni i szczupli? Wystarczy rozejrzeć się dookoła, spojrzeć krytyczniej na siebie, a sami przekonamy się, że dieta cud nie istnieje, a na to jak wyglądamy mamy wpływ wyłącznie my i nasz rozsądek jeśli chodzi o prawidłowe odżywianie.
Natalia Rose to amerykańska dietetyczka zachwalająca korzyści, jakie daje spożywanie produktów niepoddawanych obróbce cieplnej. Pani Rose w swojej książce usiłuje przekonać czytelnika, że tytułowe surowe pożywienie ma zbawienny wpływ nie tylko na naszą sylwetkę, ale także na stan całego naszego organizmu. Abyśmy mogli cieszyć się zdrowiem, pięknym ciałem i nieustającą radością musimy pomóc ciału się oczyścić i przywrócić w nim harmonijny poziom energii światła. Sprawi to, iż nasza energia życiowa wpłynie pozytywnie na nasze życie, a my staniemy się radośniejsi, szczęśliwsi, atrakcyjniejsi, szczuplejsi, milsi i inne –si, -si, -si…
Jakby tego było mało surowe pożywienie, jako źródło energii życiowej, przyczyni się do polepszenia naszego stanu zdrowia, lśniąca i jędrna skóra, redukcja cellitu, mniej zachorowań na grypę i przeziębienie, lepszy sen i koncentracja to tylko nieliczne korzyści, które obiecuje nam Pani Rose. Autorka gwarantuje nam, że proponowany przez nią trzytygodniowy program żywienia odmieni nasze życie, a zapoczątkowana dieta będzie procentowała przez lata. Czy istotnie tak się stanie? Tego na razie się nie dowiemy, bo książka jest dość świeżą pozycją i próżno szukać kogoś, kto tryska życiową energią za sprawą diety amerykańskiej dietetyczki.
Czy Pani Rose mnie przekonała? No cóż… z przykrością muszę stwierdzić, iż całe to gadanie o energii światła dającej nam życiową moc nie bardzo do mnie przemawia. I pomimo tego, iż bardzo się starałam, aby filozofia Autorki mnie przekonała, to niestety z każdym kolejnym zdaniem miałam wrażenie jakbym czytała wyznania jakiegoś sekciarskiego guru. Muszę jednak oddać Autorce trochę sprawiedliwości i pochwalić tę część książki, w której zamieszczone są nietuzinkowe przepisy kulinarne, każdy może tu znaleźć coś ciekawego dla siebie, ot choćby ananasowo-brzoskwiniowa zupa na lato, miętowe banany, czy warzywne chipsy to tylko nieliczne propozycje zaserwowane nam przez Natalię Rose.
Podsumowując, książka „Surowe pożywienie” to kolejna na naszym rynku dieta cud, która obiecuje gruszki na wierzbie, być może jest skuteczna, każdy z nas przecież wie, że warzywa i owoce są zdrowe, a słodycze i węglowodany w nadmiarze sprawiają, że przybywa nam kilogramów i naprawdę nie trzeba być dietetykiem, aby to stwierdzić. Chcesz być zdrowy, szczupły i szczęśliwy jedz umiarkowanie i zdrowo, prowadź aktywny tryb życia, a żadna dieta cud nie będzie Ci potrzebna.



Ocena: 2 / 6


Wydawnictwo: Studio Astropsychologii
Okładka: miękka
Ilość stron: 320


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Studiu Astropsychologii oraz Portalowi Sztukatria