11 października 2011

"Rok taty" - Krzysztof Popławski

Czy jestem „córeczką tatusia”? To pierwsze pytanie jakie nasunęło mi się podczas czytania i kołatało w głowie jeszcze długo po skończonej lekturze. Jeśli się nad tym dłużej zastanowić, to i tak dochodzi się do wniosku, że w sumie każda z nas – kobiet, „córeczką tatusia” bywa. W mniejszym lub większym stopniu i z różną częstotliwością, ale jednak… same przyznajcie, czy tak nie jest?
Rok taty to niespotykany i co za tym idzie zaskakujący pamiętnik ojca czterech córek, ojca któremu przyszło przez rok sprawować samotne rodzicielstwo nad dorastającymi młodymi kobietami. Samotny ojciec to zjawisko budzące ogólne zdziwienie, współczucie i zatroskanie ze strony otoczenia, tym większe, jeśli ma się na wychowaniu cztery córki. Jak trudne jest to zadanie, ile niespodzianek, zaskoczenia i nerwów może przynieść konfrontacja z tak liczną kobiecą, a zarazem siostrzaną ekipą, to może wiedzieć jedynie ojciec, któremu udało się to przetrwać i nie zginąć. To prawdziwe zderzenie mężczyzny z brutalnym kobiecym światem, którym rządzą comiesięczne humory, hormony, na dodatek buntowniczy wiek, pierwsze miłości i złamane serca, do tego szkoła, klasówki, egzaminy… Jak nie dać się zwariować, a przy tym być opoką dla swoich córeczek, no cóż nikt nie mówił, że będzie łatwo.
Książka jest tak skonstruowana, że do samego końca jesteśmy przekonani, iż narratorem powieści jest Autor, a pamiętnik to zapis jego osobistych doświadczeń. Mamy prawo tak podejrzewać, gdyż już we wstępie Krzysztof Popławski sugeruje, iż powieść opisuje rok z jego życia. I tak strona po stronie dowiadujemy się dlaczego żona go opuściła, jak sobie z tym radził i co najważniejsze, jak to się stało, że córki przysłoniły mu cały świat na tyle, że przestał dostrzegać cokolwiek i kogokolwiek poza nimi. Tak więc za sprawą pamiętnika obserwujemy jego życie rodzinne, poznajemy bliżej każdą z dziewczynek, jak również tytułowego tatę i kiedy już wydaje nam się, że już wszystko wiemy i tacy jesteśmy przewidywalni, fortel Autora wychodzi na jaw, a my czujemy się zaskoczeni, zdziwieni i nawet troszkę oszukani. Dlaczego? A dlatego, że jak sam Popławski przyznaje, historia jest wymyślona, chociaż prawdziwa. Ktoś komu osoba Autora jest nieznana, zapyta jak to możliwe? I przyznam szczerze, że taka była moja reakcja, natomiast jeśli ktoś zna Krzysztofa Popławskiego nie zdziwi się nic, a nic. Dlaczego? Krzysztof Popławski jest Dominikaninem, teologiem i filozofem, a książka ta powstała kiedy przebywał w Chinach. Przez długi czas był duszpasterzem młodzieży w Krakowie, gdzie wysłuchał wielu historii rodzinnych z pozytywnym lub negatywnym finałem, co jak przyznaje przyczyniło się do napisania Roku taty. To właśnie swoim krakowskim podopiecznym zadedykował tę książkę.
Rok taty to specyficzna książka, z jednej strony napisana prostym językiem, niepozbawiona poczucia humoru, a z drugiej strony poruszająca ważne kwestie dotyczące wiary, Boga, miłości. Wplecenie poezji również jest ciekawym zabiegiem ze strony Autora, dodającym powieści pewnej subtelności  wyrafinowania. Książka w swej prostocie dodatkowo  ma pewien urok, który sprawia, że nie sposób się od niej oderwać. Pozwala spojrzeć na wiele ważnych spraw, otworzyć oczy na otaczający nas świat, a przede wszystkim otworzyć własne serce na najbliższych. Polecam!

Ocena: 4 / 6

Wydawnictwo: W drodze
Okładka: miękka
Ilość stron: 167 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu W drodze i Portalowi Sztukateria

16 komentarzy:

  1. Heh, coś w tym jest. ;) Całe życie mówią mi, że jestem "czystym ojcem". ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. O tak, ze mnie zdecydowanie jest materiał na córeczkę tatusia ;) Nie słyszałam jeszcze o tej książce. Okładka jest szałowa ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo interesująca tematyka, którą z chęcią poznam bliżej:)
    Pozdrawiam serdecznie!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię książki z poczuciem humoru, które jednocześnie zawierają ważne wartości, dlatego chętnie zapoznam się bliżej z tą pozycją.

    OdpowiedzUsuń
  5. @ Ewo - haha, widocznie widzą coś więcej :P

    @ giffin - u mnie miano "córeczki tatusia" przypadło mojej siostrze, co jednak nie znaczy, że dałam się przestawić na drugi plan;) a okładka też mi się bardzo podoba:)

    @ Kasandro - na pewno spędzisz mile czas przy tej książce:)

    @ Taki jest świat - zgadzam się i polecam:)

    @ cyrysia - na pewno nie będziesz żałować:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Fabuła bardzo mnie zainteresowała. :) Szkoda, że nie jest to autobiografia - byłoby jeszcze ciekawiej!

    OdpowiedzUsuń
  7. @ Gosława - niewątpliwie byłoby...ksiądz z czterema córkami ;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Moim skromnym zdaniem księża powinni normalnie mieć rodziny... ale nie o to chodzi :P

    Książka pewnie ciekawa, chociaż na pewno książka byłaby dużo lepsza gdyby ów autor naprawdę posiadał dzieci ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. @ Fuzja - być może, ale moim zdaniem właśnie fakt, że autorem jest ksiądz dodaje tej książce smaczku.

    OdpowiedzUsuń
  10. tematyki religijnej nie lubię, ale po tę książkę bardzo chętnie sięgnie, gdy tylko nadarzy się ku temu okazja. a forma pamiętnika dodatkowo mnie zachęca.

    OdpowiedzUsuń
  11. A ja bardzo się zaskoczyłam, gdy w połowie recenzji przeczytałam, że to książka napisana przez Dominikanina :) Naprawdę ciekawa i myślę, że godna przeczytania treść

    OdpowiedzUsuń
  12. @ Kinga - być może niepotrzebnie zdradziłam to w recenzji, ale byłam równie zaskoczona jak Ty, kiedy czytałam tę książkę i pomyślałam, że to zdecydowanie zainteresuje potencjalnego czytelnika:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Nic w tym nie jest. Nie można być "córeczką tatusia", którego się nienawidzi. Nie uogólniaj.

    OdpowiedzUsuń
  14. @ Anonimowy - nie uogólniam, a mam na myśli szczęśliwe relacje córki z ojcem, bo taki temat porusza książka. A wydaje mi się, że nienawiść do ojca to jednak nie tak powszechne zjawisko, ale jeśli już tak jest, to zgadzam się z Tobą, że bycie "córeczką tatusia" w takim wypadku raczej możliwe nie jest.

    OdpowiedzUsuń